0
sapos 25 września 2025 12:22
Wszystkich zaintrygowanych tytułem relacji, mogę uspokoić. Wiem, że to forum podróżnicze, więc i pierwszy raz, a w zasadzie wielokrotność pierwszego razu, w wielu aspektach będzie podróżniczy, m.in. pierwszy lot przez Atlantyk, pierwszy lot szerokim kadłubem i to z przesiadką, pierwsza wizyta w USA, pierwsze spojrzenie na Ocean Spokojny i wiele, wiele innych ?
Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych wyjadaczy tego forum, moja relacja może być niezbyt interesująca, ale bardziej chciałbym zaadresować ją do osób, które tak jak ja do tej pory, latały tylko po Europie i wciąż mają obawę aby polecieć „gdzieś dalej”.
Relacji po zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych jest na forum sporo, ale większość jest sprzed kilku lat, więc postanowiłem opisać moją rodzinną podróż, którą odbyliśmy na przełomie kwietnia i maja 2025r., może jakieś świeże informacje komuś się przydadzą.
Na sam koniec relacji podsumuję koszty. Prowadziłem na bieżąco specjalnego Excela, w którym zapisywałem wszystkie wydatki, bo sam byłem bardzo ciekawy, ile taka podróż będzie mnie kosztować.
Jeszcze ze względu na to, że to forum m.in. lotnicze przedstawiam zestawienie lotów:
20.04 BER – HEL
20.04 HEL – LAX
07.05 SFO – JFK
08.05 JFK – LHR
09.05 LHR – BER
Tyle przydługiego wstępu i na „pierwszy rzut” poniżej szkic trasy, jaką przejechaliśmy w USA:


usa_road_trip.png



Do Berlina wyruszyliśmy późnym wieczorem 19.04, ponieważ lot do Helsinek odlatywał bardzo wcześnie rano. Auto zostawiliśmy na znanym i lubianym na forum miejscu https://maps.app.goo.gl/f88dfQoY8F61hwjt8 Mogę śmiało polecić, auto stało prawie 3 tygodnie i oprócz tego że było lekko zakurzone, wszystko było w porządku. Oprócz nas stało jeszcze kilka aut na polskich rejestracjach.
No to startujemy ?


_IMG_9411_.jpg



Lot do Helsinek bardzo spokojny, obłożenie lotu dosyć niewielkie. W Helsinkach wita nas deszczowa pogoda i dosyć niskie chmury, ale ze względu na to że mamy około 4 godzinną przesiadkę, nie wychodzimy poza lotnisko.
Przez szyby widzimy naszego Airbusa A350, tak jak już wcześniej wspomniałem to nasz pierwszy lot szerokim kadłubem.


_IMG_9418.jpg




_IMG_9419.jpg



Lot Helsinki – Los Angeles trwał około 11 godzin, samolot praktycznie pełny. Jedzenie bardzo dobre. Napoje (woda, soki, herbata, kawa) dostępne cały czas w cenie biletu. Układ siedzeń to 3-3-3 w klasie ekonomicznej.
Na lotnisku LAX bardzo szybko dostajemy się do stanowiska Border Officera, który bo zadaniu zaledwie dwóch pytań wpuszcza nas do Stanów ?


_IMG_9459.jpg



Z lotniska podjeżdżamy shuttle busem do wypożyczalni Alamo, gdzie następuje kolejny „pierwszy raz” na tym wyjeździe. Nie ma przygotowanego dla nas konkretnego samochodu, tylko pracownik wskazuje nam alejkę z około 15-18 samochodami i mówi że mamy sobie wybrać, który nam pasuje. Przed wyjazdem czytałem o tych praktykach w Alamo, ale w rzeczywistości jest lepiej niż sobie wyobrażałem ? Wybieramy Toyotę RAV4 z napędem na 4 koła i ruszamy na nasz pierwszy nocleg w USA. Ta doba, ze względu na różnicę czasu, trwała dla nas 33 godziny.


_IMG_9651.jpg

Pierwsze dwie noce na amerykańskiej ziemi spędzamy w Comfort Inn Cockatoo Near LAX Airport (https://maps.app.goo.gl/5SY2uuQGb4VvGVGF8). Hotel z basenem i śniadaniem kosztował nas 233 dolary. Jeszcze gwoli wyjaśnienia, bo chyba wcześniej o tym nie pisałem. Podróżowaliśmy we czwórkę: moja żona, dwójka dzieci (14 i 12 lat) i moja skromna osoba. Jeszcze kilka zdań o hotelach/motelach w USA. Zwykle płaci się za pokój, w którym są dwa ogromne łóżka i 4 osoby bez problemu się w nim wyśpią. Jeżeli w hotelu są śniadania, to uprzedzam nie są to śniadania w stylu nazwijmy to europejskim. Amerykańskie śniadania to najczęściej tosty, gofry, dżem, masło orzechowe i płatki śniadaniowe. Do tego kawa z ekspresu przelewowego (najczęściej niezbyt dobra), herbata i mleko. Bardzo rzadko trafił się na śniadanie jakiś owoc, czyli jabłko lub banan. Generalnie po kilku takich śniadaniach zaczęliśmy sami kupować sobie jedzenie w supermarketach.

Naszym głównym celem tego wyjazdu była szeroko pojęta amerykańska przyroda i parki narodowe, stąd w LA spędzamy w zasadzie tylko półtora dnia. Oczywiście odwiedziliśmy interesujące nas punkty w Los Angeles i zaraz po śniadaniu ruszamy do Santa Monica. Jako że pierwszy raz jest motywem przewodnim tej relacji to w Santa Monica nastąpił mój pierwszy raz „oko w oko” z Pacyfikiem. Zaraz po Santa Monica pojechaliśmy do Venice Beach. Oba miejsca bardzo podobne, ale jednak trochę inne i w mojej ocenie bardziej podobało mi się w Venice Beach (te słynne siłownie tuż nad oceanem, klimatyczne wodne kanały i zauważalnie mniej ludzi).


_IMG_9530.jpg




_IMG_9548.jpg




_IMG_9524.jpg




Z Venice Beach pojechaliśmy pospacerować po Beverly Hills i po okolicach Walk of Fame, a potem pod napis Holywood, świetne miejsce do zdjęć i do oglądnia znajduje się tu https://maps.app.goo.gl/hyEhsBL6JyQeeRdv5 Jest tam nawet bezpłatny parking, co jest w LA ewenementem.


_IMG_9566.jpg




_IMG_9568.jpg




_IMG_9576.jpg




_IMG_9589.jpg



Będąc w Kalifornii nie mogliśmy nie wstąpić do I-N-Out Burger. Muszę przyznać, że z wszystkich sieciówek z burgerami w I-N-Out burgery były najlepsze, choć należy pamiętać że to fast-food w czystej postaci.
Późnym popołudniem jedziemy jeszcze obejrzeć panoramę LA ze wzgórza gdzie znajduje się Griffith Observatory, a na sam koniec dnia najlepsza atrakcja, czyli mecz Play-Off Los Angeles Kings – Edmonton Oilers (jak się okazało kilka tygodni później uczestnik finału Pucharu Stanley’a). Poziom sportowy tego meczu fantastyczny, emocje przez trzy tercje i mnóstwo bramek. Ostatecznie Kings wygrywają 6:5. Hala w LA pełna kibiców. Niesamowite wrażenia i atmosfera. Jeden wielki show.


_IMG_9607.jpg




_IMG_9612.jpg



Kolejnego dnia, kręcimy się jeszcze trochę po LA i około południa wyruszamy w kierunku Joshua Tree National Park. Po drodze miał być krótki przystanek w https://maps.app.goo.gl/37cMoyokiC2XncqH6 ale zeszło nam prawie dwie godziny na zakupach. Ceny w outletach naprawdę atrakcyjne.
Docieramy do bram parku wcześniej kupując Annual Pass za 85 USD, Joshua Tree NP jest bardzo dobry na początek przygody z parkami narodowymi, jest spokojnie, odległości między poszczególnymi atrakcjami nie są duże, park można na spokojnie w 3-4 godziny zobaczyć.


_IMG_9645.jpg




_IMG_9650.jpg




_IMG_9668.jpg




_IMG_9699.jpg



Wieczorem wjeżdżamy do Nevady gdzie śpimy w https://maps.app.goo.gl/ywRXxaChhzZwRtep8. Jako że motyw pierwszego razu będzie się jeszcze nie raz przewijał w tej relacji, to w hotelowym kasynie przegrywamy po raz pierwszy na jednorękich bandytach kilka dolarów ?


_IMG_9708.jpg




_IMG_9712.jpg

Dzisiaj w planie mamy przejazd kawałkiem Route 66. Zaczynamy w Oatman, słynne osiołki nadal przechadzają się po miejscowości. Warto zatrzymać w Oatman i przespacerować się po miasteczku. Kolejnym przystankiem po drodze było Kingman. Trasa z Oatman do Kingamn jest bardzo widokowa. W Kingman jedliśmy najlepsze hamburgery z całego naszego pobytu. Polecam Mr D’z Route 66 Diner (https://maps.app.goo.gl/DLnXvsSMye1f6sVM7). Warto też zajrzeć po drodze do Hackberry. Naszym ostatnim punktem na dzień dzisiejszy był Seligman.
Route 66 to obowiązkowy punkt dla fanów motoryzacji i szeroko pojętej amerykańskiej prowincji. Wzdłuż drogi pozostawionych jest mnóstwo wraków samochodowych i opuszczonych budynków i jest co oglądać.

_IMG_9716.jpg



_IMG_9725.jpg



_IMG_9759.jpg



_IMG_9776.jpg



_IMG_9786.jpg



_IMG_9807.jpg


Wieczorem docieramy do Flagstaff gdzie meldujemy się w motelu Super 8 by Wyndham (https://maps.app.goo.gl/B32HnDhoZ5A1pknk6), dwie noce ze śniadaniami kosztują nas 168 dolarów. Z Flagstaff jest zaledwie dwie godziny jazdy do Wielkiego Kanionu, do którego dotrzemy następnego dnia.
Przy okazji kilka moich spostrzeżeń dotyczących jeżdżenia autem po USA. Poza miastami ruch jest płynny i jedzie się bardzo przyjemnie. Zdecydowana większość kierowców przestrzega ograniczeń prędkości i ogólnie zasad ruchu drogowego. Odległości w Stanach są naprawdę duże i trzeba mieć to na uwadze. Google Maps pokazuje czas podróży całkiem dobrze. W mojej opinii fantastycznym pomysłem są sygnalizatory świateł umieszczone za skrzyżowaniem. Bardzo dobrze dzięki temu widać czy jest czerwone czy zielone światło. Działa też zasada „wirtualnej zielonej strzałki”. Z tego co się dowiedzieliśmy to jeśli nie ma znaku zakazu na skrzyżowaniu, to można skręcać w prawo na czerwonym świetle. Ceny paliwa są różne w różnych stanach, najdrożej było w Kalifornii (galon paliwa w okolicach 4,5-6 USD) a najtaniej tankowaliśmy w Arizonie (2,86 USD za galon).
Kolejny dzień zaczynamy wcześnie rano, ponieważ czytałem, że przy wjeździe do Wielkiego Kanionu często są duże korki. Faktycznie, mimo że byliśmy poza sezonem i w zasadzie w środku tygodnia czekaliśmy około 25 minut do wjazdu do parku.
W Grand Canyon National Park zostawia się samochód na dużych parkingach. Po parku jeżdzą shutlle busy które dowożą turystów do punktów widokowych. Punktów widokowych jest bardzo dużo. Warto podejść do Visitor Center i popytać strażników parkowych co zobaczyć i w jakim czasie. My spędziliśmy w parku cały dzień. Na początek zrobiliśmy mały trekking do Ooh Aah Point (https://maps.app.goo.gl/1q1pbcPSP92ShnB99) a potem oglądaliśmy Wielki Kanion z wielu punktów widokowych.
Cóż, każdy ma pewnie swoje odczucia po obejrzeniu Wielkiego Kanionu, ale jak dla mnie jest to naprawdę coś niesamowitego. Żadne zdjęcie nie odda ogromu i piękna tego kanionu. W mojej opinii to jeden z TOP5 naszej wyprawy.
Jutro ruszamy na „Dziki Zachód”.

_IMG_9875.jpg



_IMG_9885.jpg



_IMG_9900.jpg



_IMG_9925.jpg

Można powiedzieć, że od Wielkiego Kanionu rozpoczęła się najbardziej przeze mnie oczekiwana część podróży. Rano wyruszamy z Flagstaff w kierunku Monument Valley i po raz pierwszy przekraczamy granicę Utah. Dolina Monumentów to teren rezerwatu Nawaho, nie obowiązuje tam karta Annual Pass i płaci się za wstęp do Parku Stanowego. Koniecznie zwróćcie uwagę na godziny otwarcia, ponieważ w sezonie zimowym, wstęp do parku jest krótszy niż w sezonie letnim. Później robimy jeszcze szybki skok na Forrest Gump Point i pędzimy na nocleg do Page. Page jest jedną z droższych miejsc noclegowych w tamtej okolicy, ale znaleźliśmy fantastyczne miejsce które mogę polecić Tail Wind Life LLC (https://www.booking.com/hotel/us/455-el ... ype=total&). Nocleg w typowym amerykańskim domu, na typowych amerykańskich przedmieściach.

_IMG_9935.jpg



_IMG_9942.jpg



_IMG_9957.jpg



_IMG_9976.jpg


Kolejny dzień to następna atrakcja, w mojej ocenie TOP5 tego wyjazdu – Kanion Antylopy. Długo się zastanawiałem który wybrać czy górny czy dolny czy kanion x? Im dłużej się zastanawialiśmy tym terminy na pasujący dla nas termin znikały. Wreszcie jak zdecydowaliśmy się na Kanion X, to już nie było biletów, więc koniec końców ze względu na dostępność biletów wybraliśmy Dolny Kanion. Wiem, że Kanion Antylopy nie jest tani, ale muszę powiedzieć, że jest naprawdę warty tych pieniędzy. Miejsce jest świetne i te kolory i te formy skalne, po prostu coś nieprawdopodobnego.

_IMG_0014.jpg



_IMG_0029.jpg



_IMG_0070.jpg



_IMG_0131.jpg


Na koniec, tak fantastycznie rozpoczętego dnia pojechaliśmy jeszcze do Bryce Canyon National Park. To jeden z parków, który jest często pomijany podczas raodtrip-ów. Absolutnie niesłusznie. Park jest świetny na dzień lub pół dnia lub kilka godzin. Nawet na godzinę warto tam podjechać. Ze względu na wysokość parku, część punktów widokowych znajduje się wyżej niż Rysy, w Bryce było zauważalnie zimniej niż do tej pory. Oczywiście warto przed wjazdem do Parku zatrzymać się przy Visitor Center, gdzie dostaliśmy mapkę parku i zdecydowaliśmy które punkty widokowe odwiedzimy.

_IMG_0158.jpg



_IMG_0198.jpg



_IMG_0163.jpg


Następne dwa dni spędziliśmy w Zion National Park. Wszystko co ludzie piszą w internecie o tym parku się sprawdziło, że jest duży, że jeden dzień na zobaczenie to za mało, że trzeba być wcześnie rano bo inczaej jest problem z parkingami i że wreszcie jest absolutnym „must see”.
Rozpoczęliśmy od szlaku na Observation Point z East Mesa, parking na kilkanaście samochodów znajduje się tu:https://maps.app.goo.gl/R3Pa6JrvoijjXzoP9. Ostatni kilometr, może 1200 m dojazdu do parkingu to droga gruntowa z głębokimi koleinami, jeśli wcześniej padało, to nie polecałbym jechać tą trasą. Można zostawić auto, trochę wcześniej, pod Zion Panderosa i stamtąd za parę dolarów pracownicy rancza dowiozą Was do początku szlaku. Sam szlak to nic nadzwyczajnego, ale na końcu szlaku widok na dolinę Zion jest oszałamiający. W mojej ocenie jest to dobry „zamiennik” Angels Landing, jeśli szlak jest akurat zamknięty lub jeśli z innych powodów nie można wejść na Angels Landing.
Przy okazji polecam przejazd stanową 9-tką od wschodniej bramy parku do Zion Visitor Center. To jedna z najbardziej widokowych dróg, jakimi dane nam było przejeżdżać.
Nocujemy w Hurricane, ponieważ noclegi w bliższej okolicy Zion są bardzo drogie. Za dwie noce ze śniadaniem w Days Inn by Wyndham Hurricane/Zion płacimy 153 USD.
Nazajutrz wcześnie rano, w okolicy 8:30, meldujemy się na parkingu przy Visitor Center, cudem znajdujemy jedno z ostatnich wolnych miejsc na parkingu i ładujemy się do shutlle busa. Wysiadamy na ostatnim przystanku i udajemy się na The Narrows. Później idziemy jeszcze na wodospady przy Emerald Pool. Na sam koniec dnia podziwiamy jeszcze „Trzech Patriarchów” oraz robimy krótki szlak na Canyon Overlook. Mieliśmy bardzo dobrą pogodę: słońce, trochę chmur i około 20-23 stopnie, idealna temperatura na wędrówkę. Zion zrobił na nas piorunujące wrażenie i jeśli czas by nas nie gonił zostalibyśmy jeszcze w Zion co najmniej jeden dzień.

_IMG_0244.jpg



_IMG_0252.jpg



_IMG_0245.jpg



_IMG_0403.jpg



_IMG_0430.jpg



_IMG_0445.jpg



_IMG_0452.jpg




Dodaj Komentarz

Komentarze (1)

krzysieksosnowi 25 września 2025 17:08 Odpowiedz
Równo 3 lata temu zrobiliśmy idealnie taka samą trasę (my zrobilsimy pelne koło z SF do SF) :)